May 30, 2012

JIRO SNI O SUSHI czyli film, w którym nie ma kobiet

Na ekrany polskich kin, za sprawą dystrybutora filmów ważnych i często niewesołych, Gutek Film, wchodzi właśnie film "Jiro śni o sushi" Davida Gelba. O tym, że sztuka kulinarna jest coraz częstszym tematem filmowym wiadomo od dawna, ja sama zaczęłam się interesować kulinarnymi celebrytami dzięki pięknej serii dokumentów Inventing Cuisine. Do dziś pamiętam najlepszy z tej serii film o Michelu Bras, nieparyskim i skupionym na naturze Aubrac czarodzieju. Chyba ze wszystkich sylwetek francuskich szefów kuchni, to Michel Bras najbardziej kojarzył mi się z Jiro, choć kulturowo dzieli ich wszystko.
Fot. materiały prasowe
"Jiro śni o sushi" to film o 85-letnim Jiro Ono, który od najmłodszych lat robi wyłącznie sushi. Jego tokijska restauracja ma trzy gwiazdki Michelina, mimo iż jest całkowitym zaprzeczeniem francuskich splendorów. Czyli jednak chodzi o perfekcyjne potrawy, a właściwie garstkę ryżu z plastrem morskich przysmaków. Pełnometrażowa opowieść została świetnie zilustrowana muzyką Philipa Glassa.

Film zachwyca, ale jest też dobrym lekarstwem na marzenia o Japonii. Kultura tego kraju, jego tradycja są nam bardzo odległe i dlatego trudno zrozumieć Jiro. Patrzyłam na niego z lekkim przerażeniem zmieszanym z podziwem. Jiro to pasja i niezwykła dyscyplina. Kilkadziesiąt lat celebrowania kilku gestów daje mu pełnię szczęścia. Coś co dla Europy jest mało wyobrażalne. Mimo wszystko film wzrusza, choć mnie na chwilę wyleczył z marzeń o wyjeździe do Japonii ;) Synowie, którzy wzięli się "znikąd", matka, o której nie wspomina, żona, której nie ma. To film bez kobiet. Pewnie mężczyźni odbiorą go inaczej ;) Pozycja obowiązkowa dla miłośników kulinariów i kultury japońskiej. Film zawiera sceny drastyczne z udziałem ryb :) Niezła recenzja w Wysokich Obcasach.

May 23, 2012

RISOTTO, ZIELONE SZPARAGI I KOZI SER

Copyright • Margotka • ILLUCUCINA
Nie wiem dlaczego nigdy nie korzystam z sezonu szparagowego w formie przesadnej. Mają wszystko co lubię: są zielone, nadają się do jedzenia al dente, wizualnie są bardzo inspirujące, łatwe w obróbce. W tym roku zaczynam przygodę ze szparagami zanim skończy się sezon. Zazwyczaj każdy kończy się zanim się zorientuję, że się zaczął, więc do garów.

Rok temu pisałam o inspirujących opowieściach Tessy Capponi-Borawskiej. Wtedy też powstała tarta szparagowa z kozim serem. Dzisiaj podobne połączenie smaków z mocnym aromatem cytryny, ale w mniej kolorowej wersji. Od dawna też estragon dobrze mi się łączy ze szparagami, co widać w innym moim przepisie na japoński zielony makaron z pomarańczowo-estragonowym sosem.

RISOTTO ZE SZPARAGAMI, KOZIM SEREM, SKÓRKĄ Z CYTRYNY I ESTRAGONEM
(przepis własny)
PORCJA DLA 2 OSÓB 

• 1 łyżka masła
• 1 łyżka oliwy (ja dodałam cytrynową własnej roboty)
• 160 g ryżu do risotto 
• 500 ml domowego bulionu* 
• 100 ml białego wina
• skórka z 1-1,5 cytryny
• 1 pęczek zielonych szparagów  
• szczypta gałki muszkatłowej
• 1 młoda cebula
• 1 ząbek czosnku
• 30-40 g koziego sera dojrzewającego
• 30 g parmezanu (opcjonalnie)
• 1 garść świeżego estragonu 
*żadna kostka nie zastąpi domowego bulionu. Ja zawsze robię minimum 3 litry i mrożę, żeby mieć do zup i risotto. 


– cebulę pokrojoną w drobną kostkę zeszklić na oliwie i maśle
– dodać ryż i czosnek, trochę podrumienić
– zalewać po ok. 100 ml bulionu i mieszać w średniej temperaturze aż się wchłonie
– po 3 częściach rosołu dolać wino, gałkę muszkatołową i też mieszać do wchłonięcia
– do ostatniego zalania rosołem dodać otartą skórkę z cytryny i pokrojone w cm plastry szparagi** (główki zostawiamy)
– główki dorzucić na końcu (ok. 2 minut przed)
– dodać estragon i kozi ser, wymieszać aż się rozpuści
– ryż powinien być lekko al dente i rosół powinien być prawie wchłonięty (spróbowałam dwóch wersji i wolę risotto odrobinę luźniejsze)
– podawać posypane estragonem i parmezanem*** (parmezan można pominąć, ale wtedy trzeba sprawdzić czy nie dać trochę więcej sera koziego)
– dla koloru posypuję czerwonym pieprzem zgodnie z zasadą, że danie bez czerwieni jest daniem straconym ;)
***w gorące dni z chłodnym białym winem lub czymś w zamian ;)

Copyright • Margotka • ILLUCUCINA

 ** Zielonych szparagów nie obieramy. Łamiemy końcówkę na wyczucie :) Grazie Tessa ;)

May 13, 2012

SZARLOTKA OWSIANA I WSPOMNIENIE POZNAŃSKIEGO GOŁĘBNIKA

Prace w ogrodzie idą jak burza. Od rysunku warzywnika do osadzonych świerkowych ram zabejcowanych na szaro, minęły tylko 3 dni. Ziemia z obornikiem czeka już na sadzonki pomidorów, truskawek i poziomek. A potem już tylko cierpliwość, którą u mnie genetycznie pominęła przyroda.
Copyright • Margotka • ILLUCUCINA
Pojawiają się już polskie truskawki, nawet mają smak. Zanim zapachną na dobre, wykorzystuję ostatnie dobre jabłka z targu i szukam smaku szarlotki z poznańskiego Gołębnika*, w którym bywałam często w czasie studiów. Nigdy nie zapomnę tego ciasta z lodami z orzechów włoskich. Szybko spasowałam przy próbach kopiowania i wymyśliłam sobie szarlotkę z płatkami owsianymi, która bardziej przypomina crumble niż szarlotkę, ale jest niezłą propozycją dla lubiących zdrowsze wersje małych grzechów.

SZARLOTKA Z PŁATKAMI OWSIANYMI
(przepis własny choć pewnie mało odkrywczy) 

ciasto:
• 100 g płatków owsianych
• 150 g mąki pszennej
• 130 g masła
• 90 g cukru trzcinowego
• 3 łyżki otrębów orkiszowych 

jabłka:
• 1 kg kwaśnych jabłek
• 1 łyżka masła
• 3 łyżki cukru trzcinowego
• łyżka cynamonu

– płatki owsiane zamienić w mąkę w malakserze
– dodać mąkę i dalej miksować
– dodać masło w kawałkach, cukier, otręby i miksować aż zrobi się jedna masa
– ciasto na końcu wyrobić ręką
– odrobinę ciasta wyłożyć na blachę z papierem do pieczenia (bardzo cienka warstwa powinna pokryć spód)
Copyright • Margotka • ILLUCUCINA
– resztę ciasta włożyć do lodówki lub zamrażarki
– nagrzać piekarnik do 200 stopni i piec spód aż się zarumieni
– jabłka utrzeć (grube lub cienkie wiórki, w zależności od preferencji)
– rozstopić masło, dodać cukier
– gdy się rozpuści dodać jabłka i cynamon
– dusić około 10-15 minut mieszając
– wyłożyć na podpieczony spód
– na wierzch utrzeć bardzo zimne ciasto na grubych okach lub jeśli ciasto nie jest wystarczająco zimne, zrobić kruszonkę palcami

– pieć około pół godziny aż kruszonka będzie chrupiąca i zarumieniona
Najlepiej smakuje jeszcze ciepła wyjadana z blachy.
* Apeluję do wszystkich, którzy mogą znać dziewczyny, które kiedyś założyły poznański Gołębnik. Dam wiele za ich przepis. Nawet jeśli będę musiała milczeć, aż po grób :) Moja druga połowa pewnie by dopłaciła za zakaz milczenia o szerszym zasięgu ;)

May 5, 2012

JAK ZIEMIA UCZYŁA KOBIETĘ POKORY – mój pierwszy ogród

Wychowałam się w bloku, z małym balkonem, na którym do tej pory rodzice sadzą mnóstwo kwiatów. Nigdy nie sądziłam, że grzebanie się w ziemii wciągnie mnie bardziej niż wypady do centrum do dobrej knajpy. Wkrótce zdziczeję kompletnie. Wcześniej niż planowałam... i dobrze.

Od ponad roku mieszkam w domu moich marzeń. Właściwie go sobie wymyśliłam, potem znalazłam i do tej pory nie wiem, jak to się stało, że w nim mieszkam. Dom ma niewielką działkę, ale po pierwszych przymiarkach do jej zagospodarowania, odetchnęłam z ulgą, że nie mam większej. Żeby uniknąć błędów zatrudniliśmy projektantki, aby nasze wyobrażenia, połączone z brakiem wiedzy, nie dały opłakanego rezultatu. Dziewczyny z Giardino, zrobiły piękny projekt po ankiecie bardziej szczegółowej niż wizyta u psychoanalityka. Przypominało mi to wydobywanie tzw. design brief od naszych klientów. Metoda sprawdziła się też na polu projektowania ogrodów. Im precyzyjniej opiszesz parametry i upodobania, tym krótsza droga do przełożenia wyobrażeń niepopartych wiedzą na realny projekt. Mam już plany, rzuty, wizualizacje, dokładne wytyczne, co sadzić, gdzie, w jakiej odległości, jak pielęgnować... Myślę, że realizacja całości potrwa co najmniej dwa lata. Zaczęliśmy od cisów, głogów i tulipanów.

Szachownice zamarzły i nie pokazały się wiosną. Winobluszcz przemarzł pierwszej jesiennej nocy przy -2 C... Wkrótce czeka mnie kolejna walka z chwastami. Pierwszą bitwę wygrały chwasty. Do trawnika daleka droga.

Magnolia: kwiatów sztuk dwie ;) Już za rok powinny być trzy ;)

– "Za ile lat mogę mieć orzechy z tego drzewa?"
– "Za 7 powinny już być" 

Ten projekt będzie niezłą lekcją pokory.

Najbardziej spieszę się z warzywnikiem, choć Pani na targu, powiedziała, że ogórki na polu sieje dopiero za tydzień... Nie mam więc wielkiego poślizgu. Znalazłam deski i w przyszłym tygodniu mój Adam Słodowy zaczyna prace. Tymczasem nabieram świadomości i przestaję wyrzucać śmieci organiczne. Wszystkie obierki, ogonki, ogryzki idą do ziemii, gdzie za 4 miesiące posadzę czereśnie. Robienie kompostu będzie już stałym punktem programu i pewnie okaże się, że wywóz śmieci ograniczę do połowy.

Za płotem stary sad, jabłonie zdziczałe, ale kwiatów mają tyle, że tym razem rzeczywistość przeskoczyła wyobrażenia o raju. Nie ruszę się stąd do września.
I coraz bardziej rozumiem ulubione powiedzenie przytaczane przez moją drugą połowę:
“If you are not able to find
the whole world
in one small square of a garden -
do not travel - you are blind”


Nie ostrzegł mnie, że mój ogród zastąpi mi podróże i przestanę za nimi tęsknić jak kiedyś...
Za tydzień pierwsze obrazki z budowy warzywnika. A potem dalsze kroniki ogrodnicze.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Popular Posts