zdrowia, bo to najważniejsze,
odwagi aby być sobą,
smaku życia,
wolności wyborów,
pięknych zapachów, dźwięków, obrazów
oraz (tak jak obiecałam):
ognia i żaru na codzień...
:)
Dzisiaj podjęłam się zrobienia drugiego tortu w życiu. Pierwszy zajął mi cały dzień i wylądował na podłodze w jednej sekundzie, zanim zobaczyła go jubilatka. To była swego rodzaju przepowiednia...
Ten dzisiejszy jest równie nieporadny, tak samo się starałam, ale mam nadzieję, że jego koniec będzie znacznie bardziej optymistyczny. Trzymajcie kciuki. Urodziny mojego księcia już o północy...